Tu i Tam

 

Dwujęzyczny tom wierszy Jacka Cygana po czesku i po polsku.

Co Jacek Cygan mówi o życiu? „Tak naprawdę w życiu najważniejsze nie są sukcesy zawodowe, ale sfera osobista: bliscy ludzie, rodzina, przyjaciele. Myślę, że moje życie jest spełnione, jest w nim jakaś harmonia. Gdyby się bazowało tylko na tym, czy się odnosi większy czy mniejszy sukces, można by zajść w jakąś ślepą uliczkę. A w ślepej uliczce nie śpiewają.” W naszym polsko­‑czeskim wyborze wierszy Jacka Cygana mijamy wiele ciemnych zaułków, ale autor nieustannie i wytrwale prowadzi nas w stronę światła. „Oto stół do mielenia spraw, / oto zeszyt, wieczny optymista”. Poeta rozumie, że „poezja nie uleczy świata”, a „jednak spotyka uzdrowionych”. Dlatego trzeba łapać ulotne chwile. Wszystko próbuje „zagłuszyć dramat, / który tu obok dzieje się naprawdę”. W Polsce i w innych częściach Europy. „Tu i tam”. Dziś i kiedyś, dawno temu. Po tej i po tamtej stronie. Przecież na wybrzeżu w Lerici jeszcze „w ogniu skwierczy / mózg poety”, Oświęcim „jeszcze istnieje”, a Wenecja „z morzem gra o swoją duszę”.

„Starość u tulipanów przychodzi tak szybko”, ale my, ludzie, pocieszamy się, że jeszcze nie jesteśmy „tam”. Na razie „zdrowie z chorobą uczą się żyć w zgodzie”, ale „uczulenie człowieka na człowieka / objawia się dusznościami / i kichaniem na świat”. Wiemy, że życie jest kruche i może dlatego gorączkowo oddajemy się pasji podróżowania. A potem w Burgundii uświadamiamy sobie, że ci, którzy przez całe swoje życie tworzyli wino, spoczęli w złotorudej ziemi i „powoli, rok za rokiem przenikają / do organizmu winnicy / i stają się winem”. Mijamy dziesiątki drogowskazów, nazwy kolejnych miejscowości „powodują wstrzymanie oddechu”, robimy setki niepotrzebnych zdjęć w muzeach i katedrach. Cofamy się krok za krokiem, „oddalamy się, by zobaczyć / przybliżamy się, by nie widzieć” i potykamy się o żebraka przed wejściem. Nie odczuwamy strachu psa, który błąka się w długim tunelu, nie zwracamy uwagi na terrorystę, który wchodzi do metra. Tym razem byliśmy na właściwym miejscu, wybuch Etny albo fale tsunami nas ominęły. „Dobra krew zabarwia ziemię, / zdrowy śmiech oprawcy ugniata powietrze”, ale my jeszcze wciąż jesteśmy po „tej” stronie, choć już nam „młodość odpływa rzeką przetłuszczoną”, a „bruzda, zrobiona w pocie czoła / straszy w lustrze”.

W naszym współczesnym świecie „nie dzieje się nic, dzieje się wszystko”. Nadzieja i wiara są coraz bardziej kruche. Poeta modli się: „Panie, jak to dobrze, że wszystko schnie, / że tak to wymyśliłeś”. Lata nie są już takie jak kiedyś, w naszej części świata deszcz powoli zaczynamy zaliczać do kategorii cudów. Mimo to poeta dziękuje, przede wszystkim za to, „że wysycha atrament, piekące rany, powodzie i łzy”. Zimy też już nie są takie, jak kiedyś, ale nadal dzieją się cuda. Tu i tam, w górze. Właśnie teraz, kiedy piszę te słowa, spadł pierwszy śnieg. „Wszystko załagodził, / na sprawach ludzkich legł i Bożych / i jeszcze dzień / pozwolił / pożyć”.

Renata Putzlacher­‑Buchtová

 

Co Jacek Cygan říká o životě? „V životě nejsou nejdůležitější profesní úspěchy, ale osobní sféra: blízcí lidé, rodina, přátelé. Myslím si, že můj život je naplněný a harmonický. Kdybychom bazírovali jenom na tom, zda budeme sklízet větší či menší úspěchy, skončili bychom ve slepé uličce. A ve slepé uličce se ­nezpívá.“

V našem básnickém výboru míjíme spousty černých zákoutí, jenže autor nás stále a neúnavně vede ke světlu. „To je stůl, zde se věci melou, / zde je sešit, věčný optimista.“ Básník si uvědomuje, že „poezie nevyléčí svět“, a přesto „potkává ty, které uzdravila.“ Proto je třeba zachytit střípky, okamžiky. „Vše se snaží přehlušit drama, / které tady doopravdy probíhá.“ V Polsku i v jiných částech Evropy. „Tady a tam.“ Dnes i kdysi dávno. Na tom i na onom světě. Vždyť na nábřeží v Lerici se ještě „škvaří v ohni / básníkův mozek“, Osvětim „stále ještě existuje“ a Benátky „hrají s mořem o svoji duši.“ „Stáří u tulipánů přichází tak brzy“, ale my, lidé, se utěšujeme, že ještě nejsme „tam.“ Zatím „zdraví a nemoc žijí v tichém smíru“, akorát „alergie člověka na člověka / se projevuje problémy s dýcháním / a kašláním na svět.“ Uvědomujeme si křehkost žití a možná i proto horečnatě cestujeme. Jenže i v Burgundsku si uvědomujeme, že ti, jež po celý svůj život pěstovali vinnou révu, spočinuli ve zlatorezavé půdě a „pomalu, rok za rokem pronikají / do útrob vinice / a stávají se vínem.“ Míjíme desítky „tabulí se vzrušujícími jmény obcí“ a pořizujeme stovky zbytečných snímků v muzeích a katedrálách. Couváme krok za krokem, „vzdalujeme se, abychom spatřili / přibližujeme se, abychom neviděli.“ Hledáček je úzký, a tak zakopáváme o žebráka před vchodem, nevnímáme strach psa motajícího se v dlouhém tunelu, neuvědomujeme si, že další terorista vchází do metra. Tentokrát jsme byli na správném místě, ani výbuch Etny nebo vlny tsunami se nás nedotkly. „Dobrá krev barví zem, / zdravý úsměv vraha hněte vzduch“, ale my jsme stále ještě na „té“ straně, i když už nám „odplouvá mládí přemaštěnou řekou“ a „brázda vzniklá v potu tváře / straší v zrcadle.“

V našem současném světě „neděje se nic, děje se všechno.“ Naděje a víra jsou stále křehčí. Básník se modlí: „Pane, to je dobře, že všechno schne, / že jsi to tak vymyslel.“ Léta už nejsou co bývala, v naší části zeměkoule déšť začíná patřit do kategorie zázraků. Přesto básník děkuje, hlavně za to, „že vysychá inkoust, bolavé rány, povodně a slzy.“ I zimy už nejsou, co bývaly, ale zázraky se dějí. Tady i tam, nahoře. Právě teď, když píšu tato slova, napadl první sníh. „Vše uhladil, / lehl na věci světské, / božské / a ještě den / dovolil prožít / tady.“

Renata Putzlacher-Buchtová

 

powrót do Książki